15 regaty Transgascogne zakończone. Ósmy w kategorii Proto Solo był Radek Kowalczyk, dzięki czemu zdołał zakwalifikować się do Mini Transat.
W poniedziałek nad ranem o godzinie 0351 Radek Kowalczyk (CALBUD 894) dopłynął do mety drugiego i ostatniego etapu regat Transgascogne, 2 godziny i 9 minut po zwycięzcy. Polak przez kilka pierwszych godzin po starcie utrzymywał się na drugim miejscu, ale jak sam przyznaje, w pewnym momencie za bardzo zaryzykował, co kosztowało go utratę kilku miejsc. Utrzymywał jednak cały czas kontakt z czołówką, pomimo niewielkich problemów technicznych.
Bardzo dobre wyniki zanotowały jachty Ofcet650, po raz pierwszy ścigające się w kategorii seryjnej. Zarówno pierwszy, jak i drugi etap w kategorii Serie wygrał Ian Lipiński, zostając faworytem w swojej klasie zbliżających się regat Mini Transat. Zdarzało się wcześniej, że klasyfikacja Transgascogne 650 oraz późniejsza klasyfikacja Mini Transat były do siebie bardzo podobne.
– Jestem bardzo zadowolony z tego wyścigu – komentował Kowalczyk swój udział w Transgascogne w poniedziałek. – Mam oczywiście niedosyt, a jak dopłynąłem do mety, to byłem wkurzony. Dopiero, jak obejrzałem zapis trackingu, uśmiechnąłem się. Możliwości jachtu przy silnym wietrze są naprawdę ogromne, płynie jak torpeda – dodawał.
– Wystartowałem bardzo dobrze, płynąłem bardzo szybko, widziałem rywali za rufą. To wspaniałe wrażenie, człowiek w takich momentach dostaje skrzydeł – opowiadał Radek o swoich wrażeniach z trasy. – Miałem jednak drobny problem techniczny z grotem, musiałem na chwilę się zatrzymać i odpuścić. Chłopaki zaczęli mnie wyprzedzać, więc potem chciałem ich dogonić jak najszybciej. Wiedziałem, że ryzykuję, ale zdecydowałem się postawić Code Zero (duży żagiel przedni – przyp. red.) wcześniej niż zaplanowałem, przy wietrze powyżej 25 węzłów. Liczyłem na to, że jeżeli wiatr będzie dla niego za silny, to go szybko zwinę.
Ten plan jednak nie powiódł się polskiemu żeglarzowi, roler uległ awarii, a usunięcie usterek i podjęcie dalszej żeglugi zajęło mu ponad godzinę. Mijający Radka zawodnicy upewniali się, że na pokładzie CALBUD 894 wszystko w porządku, a sytuacja jest pod kontrolą. – Bardzo jestem im wdzięczny, to było naprawdę budujące. Sytuacja nie była niebezpieczna, ale wiem, że gdybym potrzebował pomocy, na pewno bym ją otrzymał – komentował Kowalczyk.
Polak nie zdołał odrobić straty, ale nie żałuje zdobytego sporym kosztem doświadczenia. – Było dobrze, jest nad czym pracować, ale widać progres, z czego się bardzo cieszę. Oczywiście bardziej cieszyłbym się z miejsca bliżej podium, tym bardziej, że wiem, że było w zasięgu – ocenia swój start. Jest także zadowolony również ze swoich decyzji taktycznych: – Mimo braku czasu na przygotowanie nawigacyjne (ze względu na naprawę spinakerbomu – przyp. red.), trasę popłynąłem optymalnie, z czego również jestem zadowolony. Za wcześnie stawiałem ten żagiel – ale ryzyko jest wpisane w sport. Lepiej, że takie rzeczy zdarzają się na kwalifikacjach niż w czasie Mini Transat – podsumowuje.
Część zawodników wciąż jeszcze znajduje się na trasie regat. Oficjalne zakończenie Transgascogne 650 odbędzie się we środę, 5 sierpnia. Potem Radek Kowalczyk wraz z jachtem wraca do Polski i rozpoczyna przygotowania do startu w Mini Transat.
Klasyfikacja generalna – całość klasyfikacji dostępna będzie po zamknięciu mety przez komisję regatową pod linkiem https://transgascogne.geovoile.com/2015/ (General).
Pierwsza trójka w kategorii Proto Solo: Axel Trehin (716 Aleph Racing) – Frédéric Denis (Mini 800), Clément Bouyssou (802 Le Bon Agent).
Pierwsza trójka w kategorii Proto Serie: Ian Lipinski (866 Etreprise(s) Innovante(s) – Julien Pulvé (880 Novintiss), Tanguy le Turquais (835 Terreal)
Milka Jung